Krakowskie piórka, czyli czekając na przebudzenie

Od czasu rozpoczęcia „oświadczeniowej wojny” pomiędzy członkami Zarządu PZJ a urzędującym prezesem Związku minęły trzy tygodnie.

Trzy tygodnie po pierwszej bitwie na oświadczenia, strony okopały się na swoich pozycjach, unikając dalszych otwartych działań.

Z jednej strony można zaryzykować stwierdzenie, że to tylko trzy tygodnie i fakt, że po jawnym „ogłoszeniu stanu wojny” nie doszło między zwaśnionymi do żadnego przesilenia, niczego ani złego, ani dobrego nie wróży.

Z drugiej jednak strony, jeśli spojrzymy na to zagadnienie przez pryzmat jednego z wyznaczonych przez zbuntowanych członków Zarządu PZJ celów, to każdy mijający tydzień jest niepowetowaną stratą.

Mam na myśli, jak można to przeczytać w oświadczeniu członków Zarządu Związku:
„ (…) kwestię konieczności zwołania Nadzwyczajnego Walnego Zjazdu Delegatów PZJ celem skrócenia kadencji oraz konieczności zmian kadrowych. Propozycja skrócenia kadencji Zarządu jest podyktowana chęcią dostosowania prac zarządu do rytmu igrzysk olimpijskich.

Podobny postulat postawiła grupa delegatów zbierająca podpisy pod wnioskiem o zwołanie Nadzwyczajnego Zjazdu Delegatów, gdzie w pkt. 1 ich wniosku czytamy:

Przywrócenie cyklu kadencyjnego wszystkich statutowych organów władz Polskiego Związku Jeździeckiego zgodnego z cyklem Letnich Igrzysk Olimpijskich, tak aby każdy Zarząd PZJ mógł w pełni odpowiadać za przygotowania do walki o kwalifikację olimpijską, okres przygotowań do startu olimpijskiego oraz osiągnięty na IO wynik. (…)

Cel jak widać wydaje się zbieżny, co może rodzić nadzieję, że w naszym środowisku możliwe jest osiągnięcie porozumienia ponad z pewnością głębokimi jego podziałami.

Warto jednak poczynić w tym momencie małe uwagi. Po pierwsze, § 33, pkt. 4 Statutu PZJ w dosyć jasny i kategoryczny sposób informuje, że fakt wyboru nowych władz w trakcie Nadzwyczajnego oraz Sprawozdawczego Zjazdu Delegatów PZJ nie przerywa biegu bieżącej kadencji władz Związku.

Osiągnięcie więc wskazanego przez obydwie grupy celu nie będzie z prawnego punktu widzenia taką prostą sprawą. Co nie oznacza, że jest to niemożliwe. Kilka związków sportowych w Polsce uporało się z tym problemem i mocą uchwał swoich zjazdów, powróciło w kadencjach władz do cyklu rozgrywania Letnich IO. A więc jednak można!

By miało to jakąkolwiek szansę na powodzenie, przedstawiciele naszego środowiska, czyli delegaci na zjazd powinni wziąć się w końcu do prawdziwej pracy. Bo przecież ich podstawowym zadaniem jest reprezentowanie na zjazdach naszych potrzeb.

Tymczasem delegaci oraz członkowie Zarządu Małopolskiego Związku Jeździeckiego opublikowali 30 sierpnia 2024 roku w internecie swoje stanowisko, w którym wyraźnie zdystansowali się od chęci zwołania Nadzwyczajnego Zjazdu Delegatów, który oprócz wspomnianego przywrócenia naszym kadencjom olimpijskiego rytmu rozliczyłby również obecne władze z podjętych oraz zaniechanych działań.

Poniższe uwagi, które nasunęły mi się lekturze tego tekstu chciałbym zaadresować do wszystkich obecnych delegatów na Zjazd PZJ oraz tych, którzy będą nimi w kolejnej kadencji nieważne, kiedy by ona miała się rozpocząć.

Otóż „połączone siły” małopolskich delegatów i członków zarządu miejscowego WZJ w swoim wzniosłym dokumencie są uprzejme zawrzeć taką oto światłą uwagę:

Niewątpliwie atmosfera w Zarządzie PZJ jaka powstała po zakończeniu IO w Paryżu, jak i w przestrzeni medialnej, musi budzić poważny niepokój. Wzajemne oskarżenia, pojawiające się opinie prawne – to nie jest klimat, w którym może poprawnie funkcjonować jakikolwiek związek sportowy..

Otóż szanowni delegaci z MZJ, czy przypadkiem nie dzięki między innymi waszym głosom w maju 2023 roku, podczas Nadzwyczajnego Zjazdu Delegatów „wygumkowano” zgodnie z przesłaną drogą mailową instrukcją, wcześniej wybranego w Boszkowie prezesa Oskara Szrajera?

To przecież wy i wam podobni delegaci daliście wtedy pozwolenie na stworzenie tego „klimatu”.

Piszecie, że:

Problem ten należy możliwie szybko rozwiązać”.

Ponownie pięknie. Ale tylko w słowach. Bo w czynach olewacie szybkość działania:

Zanim podejmiemy decyzję o zwołaniu Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia w celu odwołania władz, najpierw te władze powinny rozliczyć się ze swoich działań”.

Pozwólcie więc, że zapytam: a co do tej pory zrobiliście, by „rozliczyć ze swoich działań” członków Zarządu PZJ czy członków Komisji Rewizyjnej PZJ?
To przecież wy macie odpowiednie do tego celu możliwości podczas każdego ze zjazdów!
Kto z was wystąpił na ostatnim Zjeździe Sprawozdawczym w czerwcu 2024 roku z pytaniami do Zarządu czy KR PZJ, by znaleźć odpowiedzi na 5 pytań zawartych w waszym stanowisku?

Kilka miesięcy wcześniej nie byliście zainteresowani tymi tematami!
Kolejną hipokryzją z waszej strony jest pisanie:

Świadomi odpowiedzialności przed naszymi wyborcami (członkami MZJ), nie chcemy pozostać bierni, ale jak zawsze aktywnie uczestniczyć w rozwiązywaniu problemów PZJ. Aktywnie nie znaczy impulsywnie, bez przemyślenia i wysłuchania wszystkich stron”.

Można by powiedzieć, że w końcu postanowiliście przestać być bierni. Można by, gdyby nie wzmianka „jak zawsze” w waszym tekście. Jak na razie, to ocena waszej aktywności w obecnej kadencji pokazuje, że jedyną aktywność wykazaliście w maju 2023 roku, kiedy realizowaliście opracowany i zlecony wam przez pomorskiego „stratega” plan pozbycia się z Zarządu Oskara Szrajera.
Gdzie była wasza aktywność, kiedy należało na tym zjeździe zapytać o kwestię ustawowego konfliktu interesów wszystkich członków Zarządu PZJ?

Byliście w tej sprawie aktywni czy bierni?

Zmora kalkulacji przyczyną wieloletniej zapaści PZJ

Drodzy małopolscy delegaci i członkowie małopolskiego Zarządu, jesteście też uprzejmi pisać w swoim tekście: Plus ratio quam vis — więcej rozum znaczy niż siła.
Patrząc na wasze zachowania i słowa widzę jednak, że powinniście raczej napisać Non ratio sed calculi – nie rozum a kalkulacja.
Bo tej widać jakby więcej niż rozumu w waszym stanowisku.

Rozum musi przecież podpowiadać wam, że zgodnie ze Statutem PZJ od chwili złożenia wniosku zarząd ma aż 90 dni na zwołanie Nadzwyczajnego Zjazdu.

Mamy połowę września i Komisja Rewizyjna, która może postawić taki wniosek, nie za bardzo kwapi się do podjęcia tego działania. Tymczasem delegaci z małopolskiego WZJ oraz inni, podobnie jak oni myślący, torpedują zbieranie kwalifikowanej ilości podpisów pod oddolnym wnioskiem delegatów (zgodnie z wymogami Statutu PZJ). Ewidentnie nie przybliża nas to do koniecznych zmian w Związku.
Można więc przyjąć, że niezbędny do zmian Nadzwyczajny Zjazd Delegatów PZJ może zostać zwołany najwcześniej pod koniec listopada lub nawet w grudniu. Wybrane na nim nowe władze PZJ, a konkretnie Zarząd, powinny jak najszybciej doprowadzić do przywrócenia naszego cyklu wyborczego do olimpijskiego rytmu. Jak jednak można to zrobić w trakcie miesiąca lub krócej?

Tego po prostu nie da się zrobić.
Zresztą gdzie znaleźć chętnych, by w trakcie tak krótkiej kadencji „odwalić” ciężką robotę związaną z przygotowaniem niezbędnych zmian w Statucie, tak aby w przyszłości nie dopuścić do podobnej, jak dzisiaj patologii oraz wypracować zgodne z prawem skrócenie swojej kadencji?

Tak więc to nie rozum jest napędem krakowskiego stanowiska. To czysta kalkulacja, która podpowiada, że przeciąganie obecnego stanu jest najskuteczniejszym gwarantem trwania tego układu.
Układu, z którego przeróżne korzyści czerpie pewna grupa członków Związku. Grupa, która po olimpijskim skandalu z zespołem polskiego WKKW gotowa jest poświęcić swojego „frontmana”, ale nie jest zainteresowana w prawdziwym uporządkowaniu spraw PZJ.

Na czym obecnie stoimy

Spróbujmy zatem określić, w jakim miejscu Związek i my wszyscy dzisiaj się znajdujemy.

Wygląda na to, że po pierwszej „bitwie na oświadczenia” prezes Kamiński zyskał nieco przewagi nad swoim zarządem. Dzięki niechlujnym zapisom zarówno Statutu PZJ (§39 pkt 1) jak również Regulaminu Działań Zarządu PZJ (§2 pkt 4 oraz §4 pkt 2) tylko on może zwołać zebranie tego ciała.

Ponieważ wie on, że podczas najbliższego zebrania czterech członków jego zarządu postawi i przegłosuje uchwałę o jego zwolnieniu ze stanowiska dyrektora CEO PZJ (które sam sobie wymyślił, bo nie ma takiego stanowiska w dokumentach związkowych), to będzie on stosował obstrukcję pracy zarządu, tak długo, jak tylko będzie to możliwe.
Teoretycznie, brzegową datą na to szkodliwe dla PZJ działanie jest dzień 30 września 2024 roku. Zgodnie bowiem z zapisami Statutu PZJ (§39 pkt 1) oraz Regulaminu Działań Zarządu (§4 pkt 1) zebrania takie muszą się odbyć co najmniej raz w miesiącu.

Piszę, że data ta jest tylko teoretyczną granicą. Dlaczego? Otóż zastanówmy się, co stanie się, jeśli pan prezes nie zechce takiego zebrania we wrześniu zwołać?

Z pewnością będzie to działanie na niekorzyść Związku, które może skutkować wnioskiem Komisji Rewizyjnej o zwołanie Nadzwyczajnego Zjazdu Delegatów PZJ w celu odwołania prezesa.

Problem jednak polega na tym, że będzie to nie pierwsze, a kolejne i jedno z wielu takich zachowań pana prezesa. Jakoś do tej pory KR nie kwapiła się, by taki wniosek uchwalić. Czy jest wobec tego szansa, by tym razem było inaczej? Serce chciałby w to wierzyć. Rozsądek podpowiada jednak, że są to płonne nadzieje …

Mamy więc dzisiaj na szczytach związkowej władzy swoisty pat. Prezes nie zwołuje zebrania, bo skończą się kilkunastotysięczne przelewy ze Związku. Nie przerwie tego pata nawet rezygnacja wszystkich czterech członów Zarządu PZJ, o czym mówi §36 pkt 4 Statutu PZJ.

KR trwa w swoim dziwnym letargu, więc wygląda na to, że jedynie oddolna inicjatywa delegatów może przerwać ten „chocholi taniec” polskiego jeździectwa sportowego.

Tu jednak, „świadomi odpowiedzialności, aktywni i niebierni oraz pełni przemyśleń” członkowie Zarządu MZJ oraz delegaci z tego WZJ, torpedują to działanie z ustami pełnymi wzniosłych frazesów.

Dlaczego tak się dzieje?

No cóż, być może pełna przejrzystość wypłat czynionych w tej kadencji przez biuro PZJ, pokaże zgodnie ze starą, rzymską zasadą: Cui bono, qui prodest – Czyja korzyść, tego sprawka, jakie są prawdziwe intencje działań podejmowanych przez wielu z nas.

Na koniec krótka uwaga dla wszystkich, którym naprawdę szczerze zależy na PZJ, na tym by w końcu było w nim normalnie. Gdzieś pomiędzy 1797 a 1798 rokiem, hiszpański malarz Francisco Goya „popełnił” wykonany techniką akwaforty obraz pt. El sueño de la razón produce monstruos – Gdy rozum śpi, budzą się demony.

Gdy my wszyscy będziemy dalej spali, nie będziemy naciskać na naszych delegatów, ci nie będą aktywni na zjazdach i dadzą sobie dalej wmawiać różnej maści prawnikom, że podczas zjazdu nic nie mogą, to demony naszej związkowej codzienności będą dalej miały się dobrze i bardzo dobrze.

A my, czyli polskie środowisko jeździeckie? My dalej będziemy biadolić, że oni to czy tamto. Czyżby taki był szczyt naszych ambicji i możliwości?

Jeśli tak, to czekajmy dalej razem z małopolskimi delegatami … czekajmy na przebudzenie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Google reCAPTCHA. Przeczytaj więcej o polityce prywatności oraz warunkach korzystania z usług.