Przedzjazdowe rozważania
„Nic dwa razy się nie zdarza” zapewniała w jednym ze swoich 350 pięknych wierszy Wisława Szymborska. Wydarzenia obecnej kadencji w Polskim Związku Jeździeckim pokazują jednak, że nie do końca polska noblistka w dziedzinie literatury miała rację. Po raz drugi bowiem zarząd naszego Związku zwołuje w tej kadencji Nadzwyczajny Zjazd Delegatów, którego celem jest odwołanie prezesa PZJ.
Po raz pierwszy uczyniono to w maju 2023 roku w Warszawie, kiedy to z prezesowskim fotelem pożegnał się Oskar Szrajer, wybrany na Zjeździe Sprawozdawczo – Wyborczym w Boszkowie 21 września 2021 roku.
Czy 4 listopada 2024 roku to samo stanie się z Marcinem Kamińskim, który zajął miejsce ”wygumkowanego” w maju ubiegłego roku prezesa?
Wydaje się, że taki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny.
I Prezes
Zagrożony odwołaniem prezes Kamiński broni się rozsyłając do delegatów poprzez zarządy poszczególnych WZJ-tów dwa pisma: Pismo do delegatów oraz Opis wydarzeń związanych z wyborem i ze zmianą członków składu reprezentacji WKKW na IO Paryż 2024.
Na blogu Marka Szewczyka znajdziecie kilka trafnych wniosków wynikających z lektury tych materiałów, z którymi delegaci z pewnością powinni się zapoznać przed 4 listopada.
Ja chciałbym zwrócić Waszą i ich uwagę na jeszcze inne aspekty tego, co napisał pan Marcin Kamiński.
„W ciągu ostatnich trzech miesięcy obserwuję ze smutkiem, jak trzyletnia praca całego zarządu, którego jestem jednym z członków, a przez ostatnie dwa lata kierowałem nim jako dyrektor zarządzający i prezes PZJ, została zdeprecjonowana.”
To cytat z Pisma do delegatów. Muszę przyznać, że przerażający cytat. Marcin Kamiński informuje w nim delegatów, że „jako dyrektor zarządzający i prezes PZJ” kierował pracami zarządu PZJ.
Otóż panie prezesie Kamiński, najwyraźniej nie zrozumiał pan prostej prawdy, że etat dyrektora (nawet tego z literkami CEO) czynił z pana pracownika PZJ. Pracownika takiego samego w sensie podległości jak wielu innych pracowników zatrudnionych w PZJ. Pracowników podległych swoim przełożonym, czyli bezpośrednio zarządowi PZJ a pośrednio wszystkim członkom Związku. W tym oczywiście delegatom na WZD.
Nie mógł więc pan kierować pracami zarządu PZJ od dwóch lat, bo prezesem został pan w maju ubiegłego roku! Jako dyrektor CEO w PZJ miał pan obowiązek wykonywać polecenia zarządu, a nie nim kierować!
Prezesowe „świadectwo świętości” pełne jest wzajemnie wykluczających się twierdzeń jego autora i konfabulacji. W innym miejscu tego samego co wyżej dokumentu pan Kamiński pisze tak:
„Do końca sierpnia 2024 roku wykonanie budżetu nie różniło się od jego założeń i nie budziło moich obaw co do jego realizacji. Stąd też nie widziałem potrzeby zgłaszania i alarmowania członków zarządu o istniejących ryzykach w obszarze finansów PZJ.”
Wynika z tego, że obecne problemy z płynnością finansową powstały we wrześniu bieżącego roku.
Panie prezesie, czy nie sądzi pan, że coś tutaj nie gra?
Lećmy jednak dalej. Prezes wskazuje trzy powody, które doprowadziły do zapaści finansowej PZJ:
1. zadłużenie Hipodromu Sopot na kwotę 150 000 zł bez odsetek – winna Kaja Koczurowska – Wawrzkiewicz
2. niewystawianie faktur od czerwca do końca sierpnia za organizację zawodów – winna Patrycja Kaczorowska
3. wydatki marketingowe i wizerunkowe, w tym koszty Gali PZJ – winny Dominik Nowacki
Do pierwszej z poruszanych kwestii mam dwie uwagi. Po pierwsze nasuwa się pytanie o to, czy kwota zadłużenia powstała dopiero po końcu sierpnia? No chyba nie bardzo. A jednak pan prezes nie widział żadnego zagrożenia finansowego dla Związku do końca tego właśnie miesiąca. Po drugie przy kosztach biura w 2024 roku 8 074 296 zł, czyli 672 858 zł miesięcznie, brak w kasie Związku kwoty 150 000 zł może być powodem problemów finansowych w PZJ?
W kwestii drugiej o niezgodności kompetencyjnej pisał już w swoim wpisie redaktor Marek Szewczyk. W udostępnionej przez prezesa tabeli Nowa Organizacja PZJ – kompetencje zarządu, próżno by szukać przy nazwisku Patrycji Kaczorowskiej zakresu odpowiedzialności za jakiekolwiek kwestie finansowe. Nie brakuje ich przy nazwisku prezesa …
I kwestia trzecia. Gala PZJ, jaką zorganizował prezes Kamiński wraz ze swoim zarządem w sobotę 10 lutego 2024 roku w auli Politechniki Warszawskiej, była bardzo spektakularnym wydarzeniem. Spektakularnym i … bardzo kosztownym, jak się okazuje. Mottem tego zadęcia było 100-lecie zdobycia pierwszego medalu olimpijskiego przez majora Adama Królikiewicza startującego na Picadorze podczas IO w Paryżu w 1924 roku. Fetowano również fakt zakwalifikowania się do IO polskich zespołów w ujeżdżeniu, skokach oraz w WKKW, oraz indywidualnego miejsca w paraolimpiadzie w konkurencji paraujeżdżenia.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy dzisiaj świadkami potężnego rozjechania się gigantyzmu tej fety w porównaniu do osiągniętych w Paryżu wyników. Czy nie należało raczej zaczekać z dęciem w trąby sukcesu do zakończenia startów naszych olimpijczyków?
Jakże śmiesznie dzisiaj brzmią pohukiwania prezesa Kamińskiego o kolejnym medalu, jaki polscy jeźdźcy mieli w tym roku przywieźć z Paryża.
Nie chcę poświęcać zbyt dużo czasu na „pastwienie” się nad prezesem Kamińskim, ale myślę, że warto jeszcze przytoczyć tutaj fragment tego, co napisał w drugim z dokumentów, czyli Opisie wydarzeń związanych z wyborem i ze zmianą członków składu reprezentacji WKKW na IO Paryż 2024., gdzie w punkcie 15 przeczytać można:
„Szef ekipy w porozumieniu z biurem PZJ rozpoczął procedurę wymiany zawodników, która wymagała potwierdzenia w FEI następnie w PKOl (przygotowano pismo podpisane przez Prezesa Zarządu PZJ) oraz nastąpiło procesowanie wymiany zawodnika w systemie IO”.
Wygląda więc na to, że to nie prezes, a ktoś inny napisał to pismo i użył w podpisie pieczęci typu faksymile. Czy zatem możemy się spodziewać, że zaczną teraz wypływać na światło dzienne przeróżne pisma „przygotowane i podpisane przez Prezesa Zarządu PZJ”, które przyniosą informacje o obowiązku zapłaty przez Związek jakichś milionowych zobowiązań finansowych? Czy ktokolwiek w PZJ panował nad pismami „przygotowanymi i podpisanymi przez Prezesa Zarządu”?
Jakie wnioski można więc wysnuć z powyższych kwestii? Niestety nie są one ciekawe, bo jedyną rozsądną konkluzją jest ta, że prezes Kamiński nie ma podstawowych kompetencji do pełnienia tej funkcji.
II Zarząd
Nie zapominajmy jednak, że prezes Marcin Kamiński nie działał w naszym Związku sam. Nie spadł z Nieba na Związek jako dopust boży za aktualne lub dawne grzechy członków PZJ.
Został namaszczony na swoje stanowisko przez członków obecnego zarządu w maju 2023 roku, kiedy w ohydny sposób pozbyto się prezesa Szrajera.
Wszystkim działaniom prezesa Kamińskiego kibicowali z boku pozostali członkowie zarządu.
Dzisiaj co prawda usiłują się od tego zdystansować, ale ta linia ich obrony, nie wytrzymuje konfrontacji z faktami.
A te są takie, że w kwestii udziału w olimpijskim zespole WKKW syna prezesa członkowie zarządu działając post factum, usankcjonowali swoją uchwałą to działanie.
Czy nie wiedzieli, że wcześniej zmiana ta została już dokonana 23 lipca? Wiedzieli. Ale podejmując wieczorem 24 lipca swoją uchwałę, nie wiedzieli, że nabierze ona znamion tak dużego skandalu i rzuci cień na wizerunek Związku nie tylko w Polsce.
Gdzie byli członkowie zarządu PZJ, kiedy Hipodrom Sopot zaczął zalegać z wpłatami swoich należności do kasy Związku? Czy byłoby to możliwe bez ich przyzwolenia?
Oczywiście nie byłoby.
Dzieje się tak, bo, jak twierdzi pani Kaja Koczurowska – Wawrzkiewicz:
„Hipodrom Sopot jest największym płatnikiem PZJ, a więc z tego tytułu należą się mu specjalne warunki”.
Otóż pani Kaja pomyliła dwa bardzo różne pojęcia. Bo tak naprawdę Hipodrom Sopot nie jest największym płatnikiem PZJ, tylko jego największym dłużnikiem.
To chyba dosyć diametralnie zmienia ocenę tej sytuacji?
Wygląda więc na to, że głównym powodem jej zasiadania w zarządzie PZJ jest pilnowanie, by Hipodrom Sopot cieszył się przywilejami niedostępnymi dla innych organizatorów zawodów jeździeckich.
Kolejna sprawa to kwestia wniosku o zwołanie NZD w celu odwołania prezesa Kamińskiego. Jest spora różnica w tym, jak przeprowadzono to w maju ubiegłego roku w przypadku prezesa Szrajera i tego, jak odbywa się to teraz. Poprzednio, na długo przed samym NZD środowisko jeździeckie „zbombardowane” zostało wspólnym oświadczeniem zarządu i KR oraz protokołem kontroli KR.
Tym razem, po próbie uchwalenia tej sprawy podczas „spotkania towarzyskiego” członków zarządu PZJ 21 sierpnia długo w tej sprawie nie działo się nic. Dopiero ponad miesiąc później, 25 września, podczas legalnego tym razem zebrania zarządu uchwalono zwołanie w dniu 4 listopada 2024 roku NZD, którego jednym z celów jest odwołanie ze stanowiska prezesa Marcina Kamińskiego.
Niestety i tym razem ani w protokole zebrania zarządu, ani w samej uchwale nie podano powodów, dla których tak się stało.
Bardzo aktywna w kwestii odwołania prezesa Szrajera KR tym razem nie opublikowała żadnego z protokołów zakończonej kontroli, które mogłoby w jakikolwiek sposób uzasadnić postawienie wniosku zarządu.
Konkretne zarzuty padły dopiero 10 października. Stało się to podczas internetowego spotkania z prezesami, członkami i delegatami z poszczególnych WZJ-tów. Zwołała je członek zarządu oraz pełniąca obowiązki „dyrektora zarządzającego” PZJ, pani Patrycja Kaczorowska. Podczas tego mityngu zaprezentowała tablicę z 8 zarzutami, będącymi powodem do złożenia wniosku o odwołanie prezesa Kamińskiego. Jako piąty zarzut wymieniono:
„doprowadzenie do utraty wpływów z kontraktu z WTW (115 tys w 2023 roku), prowadzenie działalności ubezpieczeniowej bez potrzebnych dokumentów oraz doprowadzenie do kryzysu w tym zakresie (na tę chwilę koszty PZJ to ok 60 tys) zysk 0”
Przyznam, że zaintrygował mnie ten zarzut. Prezes bez uzgodnienia z pozostałymi członkami zarządu zakończył kontrakt, który w ubiegłym roku przyniósł do kasy Związku 115 000 zł i zaproponował nowe rozwiązanie. Rozwiązanie, które mało, że nie wygenerowało żadnego wpływu, ale przyniosło jeszcze 60 000 zł straty. Jakby tego nie liczyć, to mamy 175 000 zł „w plecy”!
Umowa z brokerem, firmą WTW została rozwiązana z dniem 31 grudnia 2023 roku. Przez 10 miesięcy tego roku członkowie zarządu PZJ nie dostrzegli w tym nic niepokojącego. Jak to możliwe? Czym byli wobec tego zajęci?
Na tymże samym spotkaniu w internetowej przestrzeni p.o. dyrektora zarządzającego oraz od 3 lat członek zarządu PZJ, pani Patrycja Kaczorowska oświadczyła, że podczas listopadowego NZD będzie starała się o fotel prezesa. Wszystko byłoby dobrze, gdyby wraz z tym oświadczeniem nie dodała z typową dla siebie gracją, że już niebawem nie będzie mieć ustawowego konfliktu interesów! Po 3 latach jest w końcu nadzieja, że w jej przypadku skończy się łamanie prawa!
Czy przypadkiem to publiczne przyznanie się do świadomego łamania polskiego prawa przez długie 3 lata nie powinno skutkować 4 listopada złożeniem przez panią Patrycję Kaczorowską swojej rezygnacji nie tylko z ubiegania się o fotel prezesa, ale również z członkostwa w zarządzie? Ten sam problem mają zresztą pozostali członkowie zarządu naszego Związku. Co prawda pan Dominik Nowacki zakończył już swoją współpracę ze służewieckim torem i spółkami przy nim działającymi, ale przez ponad rok zasiadał w zarządzie PZJ z pogwałceniem zapisów o konflikcie interesów ustawy o sporcie.
Znamiennym jest też kompletny brak reakcji zarządu na sprawę z Dziemian. Poza pełnym frazesów, nic niewnoszącym do sprawy komunikacie, za którym nie poszło żadne działanie, zarząd PZJ udaje, że sprawy nie ma.
Biorąc więc pod uwagę kompletny brak nadzoru nad Związkiem oraz nad działaniami prezesa Kamińskiego, można postawić tezę, że wszystkim członkom obecnego zarządu do pełnienia swoich funkcji zabrakło po prostu kompetencji.
Panowie Hubert Kierznowski oraz Dominik Nowacki publicznie zadeklarowali, że 4 listopada złożą swoje rezygnacje. Czy panie Kaja Koczurowska – Wawrzkiewicz i Patrycja Kaczorowska postąpią podobnie? Nie sądzę, żeby tak się stało.
III Komisja Rewizyjna
Lektura Statutu naszego Związku, a dokładniej jego § 41 przynosi informacje o tym, że organem kontroli wewnętrznej PZJ jest jego komisja rewizyjna. Podstawowym celem kontroli wewnętrznej w stowarzyszeniu jest minimalizowanie ryzyka popełnienia nadużyć przez członków władz wykonawczych oraz stanie na straży zasad, reguł, regulacji i praw. To właśnie członkowie tego organu związkowego winni zabezpieczyć nas przed łamaniem prawa przez członków zarządu. Przed jaskrawym przypadkiem nepotyzmu, z jakim mamy do czynienia w kwestii zmiany składu polskiego zespołu w WKKW podczas IO Paryż 2024.
Czy komisja rewizyjna wybrana w Boszkowie 21 września 2021 roku wywiązała się z tego obowiązku?
No cóż, odpowiedź jest prosta: nie!!! Nie podeszli w ogóle do tematu złamania prawa, a konkretnie Art. 9, ust. 3 ustawy o sporcie, przez niemal wszystkich członków wybranego wtedy zarządu PZJ. Wspomniany artykuł mówi o tym, czego członek zarządu polskiego związku sportowego nie może.
Nie przypilnowali również, by wypełnić wymogi Art. 9, ust. 4 ustawy o sporcie, który mówi o tym, co należy zrobić, kiedy w dniu wyboru członkowie zarządu polskiego związku sportowego posiadają ustawowy konflikt interesów.
Komisja rewizyjna nie zrobiła też nic, by podczas kolejnych zjazdów wypełnić treścią zapis Art. 9, ust. 5 ustawy o sporcie, który wskazuje, co należy zrobić w przypadku niewypełnienia obowiązków wskazanych wcześniej.
Nie wzbudziło żadnego zainteresowania członków komisji rewizyjnej rozwiązanie przez prezesa Kamińskiego umowy z firmą WTW i tego, jakie to przyniosło skutki finansowe. Zupełnie nie obchodziło ich, że zadłużenie Hipodromu Sopot osiąga niebezpieczne dużą wartość. Czy w sytuacji niewywiązywania się ze swoich obowiązków w tej kadencji jest coś, co członkowie komisji rewizyjnej zrobili? Ano jest. Napocili się sporo, żeby zebrać w dosyć niewybredny sposób „haki” na prezesa Szrajera. Zastępca przewodniczącego napocił się, żeby uzasadnić złamanie przez zarząd przepisów o osobach oficjalnych, by okraść sędziów z 41 zł dziennego ekwiwalentu sędziowskiego!
Tolerowanie łamania prawa, całkowity brak reakcji na kwestie wymienione w 8 zarzutach wytoczonych prezesowi przez zarząd oraz działania spoza zakresu swoich uprawnień, to wystarczające kwestie, by postawić tezę, że wszyscy bez wyjątku członkowie komisji rewizyjnej nie zaprezentowali niezbędnych kompetencji, by pełnić swoje funkcje.
IV Zjazd, czyli zgromadzenie „wspólników”
Jak mogło dojść do tych wszystkich wydarzeń? Kto zawinił? Czy tylko ci, co z tego zamętu wyciągają dla siebie osobiste korzyści lub karmią się faktem posiadania pełni władzy, by leczyć swoje nadmiernie wybujałe i chore ego?
Powiem szczerze, że gdyby tak było w istocie, to problem byłby stosunkowo błahy. By to naprawić, wystarczyłoby wymienić nienadające się do pełnienia swoich funkcji osoby.
Niestety źródło obecnych problemów Związku jest znacznie bardziej skomplikowane. Są nim bowiem nie tyle same osoby, a niestety wadliwy system. System, który umożliwia przejęcie władzy w Związku przez ludzi tego niegodnych i „okopanie się” ich na swoich stanowiskach.
Jest to system, który pozwala członkom zarządu wmawiać zgromadzonym podczas WZD, że nie mają oni prawa podejmować swoich uchwał, bo najwyższy organ związkowej władzy, czyli WZD nie ma do tego kompetencji!!!
By system ten działał skutecznie, niezbędni są do tego wspierający go „wspólnicy”. „Wspólnicy” niewynoszący ze swojego działania żadnych osobistych korzyści. Są nimi niektórzy delegaci na WZD. Wszyscy ci, którzy zamiast samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków wyciągają kartki i kontentują się wypełnieniem poleceń. Czyli głosowaniem zgodnie z trzymaną w ręku kartką. Wszyscy ci, którzy wykazują całkowitą „nieprzemakalność” na konkretne argumenty i mocne fakty o łamaniu prawa.
Wszyscy ci delegaci są faktycznymi wspólnikami zarówno prezesa Kamińskiego, jak i pozostałych członków zarządu we wszystkich 8 zarzutach postawionych prezesowi.
Najwyższy chyba czas, by delegaci podczas Zjazdu odwołali ze stanowisk ludzi, którzy nie nadają się do ich pełnienia, a szczególnie tych, którzy zasiadają w swoich fotelach z pogwałceniem prawa. Nie będzie to żaden bohaterski czyn wymagający niezwykłej odwagi. To podstawowa powinność delegata i świadectwo jego uczciwości oraz odpowiedzialności.
Szanowni delegaci, nie dajcie sobie wmówić, że nie możecie tego zrobić już 4 listopada. Możecie i powinniście!!!
Odwołajcie podczas listopadowego NZD nie tylko prezesa Kamińskiego i nic nierobiącego rzecznika dyscyplinarnego, ale również pozostałych członków zarządu oraz wszystkich członków niekompetentnej komisji rewizyjnej.
PZJ zasłużył chyba na odrobinę normalności i elementarnej uczciwości?
Ta strona używa Google reCAPTCHA. Przeczytaj więcej o polityce prywatności oraz warunkach korzystania z usług.