Twarde lądowanie jednorożca
Twarde lądowanie jednorożca
Niewątpliwie jeździeckim, internetowym „przebojem” ostatnich dni stało się nagranie popełnione podczas zawodów rangi ogólnopolskiej, jakie rozegrano w dniach od 21 do 23 czerwca 2024 roku w Jeżowie, w województwie łódzkim.
Na krótkim nagraniu widać kobietę, która na ciasnym kole „walczy” z koniem, używając w trakcie kilkusekundowego nagrania kilku uderzeń batem. Tuż obok jakiś mężczyzna ze spokojem wyprowadza z wody innego konia.
Obrazek z pewnością do ładnych nie należy. Film z wieczornego incydentu trafił do Komisji Sędziowskiej zawodów, co skutkowało decyzją Sędziego Głównego o nałożeniu na amazonkę widoczną na filmiku kary w postaci „żółtej kartki”.
Wydawałoby się, że na tym cała ta sprawa powinna się zakończyć.
Niestety, stało się zgoła inaczej. Sprawa ta po prostu dopiero się zaczęła!
Powodem tego stanu rzeczy jest z pewnością fakt, że ową amazonką, uwiecznioną na krótkim filmiku przygodnego obserwatora jest Daria Kobiernik.
Otóż Daria Kobiernik to nie tylko jedna z 11 886 zarejestrowanych w Polskim Związku Jeździeckim zawodników. To amazonka startująca w trudnej i wymagającej konkurencji WKKW, w widowiskowej i też niełatwej konkurencji skoków oraz w „królewskiej” konkurencji ujeżdżenia.
A więc bardzo wszechstronny sportowiec, który zdobył dla siebie uznanie nie tylko branżowych fachowców, ale również szerokich rzesz kibiców sportów jeździeckich.
Za sprawą mariażu Darii Kobiernik z niezwykle sprawną „machiną marketingową” zespołu Cavaliady, stała się ona jeździeckim celebrytą w środowisku „jeździeckiego, polskiego internetu”.
A miejsce to, mówiąc krótko, jest niezwykłe.
Jest to bowiem przestrzeń, w której szerokie rzesze internetowych specjalistów od jazdy konnej, hodowli i chowu koni oraz ich behawioru, poddadzą szczegółowej analizie wysnutej na podstawie pojedynczego zdjęcia lub serii zdjęć czy też krótkiego filmu, każdego jeźdźca świata.
Bez względu na lata doświadczeń, zdobyte tytuły czy inne sukcesy, w większości nastoletnie recenzentki lub recenzenci (choć coraz liczniejszy udział w tej grupie osób starszych jest faktem) szybko wydadzą swój „jedynie słuszny osąd”.
Wszak w ich wirtualnym „jeździeckim, polskim internecie” każdy z nich dosiada przecudnej urody i pełnego wszelakich talentów jednorożca, który w niezwykłej harmonii ze swoim jeźdźcem pokonuje parkury klasy LL czy czworoboki klasy L ileś tam.
I tak oto, wcześniej umieszczona na cokole wielkiego pomnika przez to internetowe środowisko Daria Kobiernik została „odarta” w Jeżowie z magicznego nimbu „jednej z niewielu trenerów, która rozmawia i rozumie konie trenuje tylko z pasji i miłością tych zwierząt”.
W Jeżowie czar prysł jak mydlana bańka i Daria okazała się jednak zwykłym śmiertelnikiem.
Śmiertelnikiem, który popełnia czasem błędy. Bo z pewnością to, co w piątkowy wieczór pokazała Daria w Jeżowie, było jej wielkim błędem.
Ale o błędzie za chwilę.
Po publikacji filmiku w „jeździeckim, polskim internecie” zawrzało. Informacja powielana była przez wielu użytkowników, a pod każdym wpisem na ten temat posypały się bardzo emocjonalne komentarze. Jak nietrudno się domyślić, polaryzacja wyrażanych poglądów była bardzo widoczna.
Cześć obrońców Darii, jak przystało na wiernych akolitów, z wielkim zaangażowaniem broni swojej „Gwiazdy”. Wielu z nich atakuje PZJ za ukaranie Darii „żółtym kartonikiem”.
Zatrzymajmy się na chwile nad tą kwestią.
Jak wiecie, jestem chyba ostatnią osobą, która podjęła by się obrony PZJ i jego Zarządu w sytuacji, kiedy błąd popełniony by był po ich stronie.
W tej sprawie to jednak nie Zarząd PZJ ukarał Darię Kobiernik żółtą kartką. Zrobiła to Sędzia Główna jeżowskich zawodów. Jakiekolwiek więc pretensje o to kierowane do Zarządu PZJ są po prostu śmieszne i bezzasadne.
Sędzią Głównym tych zawodów była Anna Bosiacka z Pomorskiego WZJ. Po otrzymaniu zgłoszenia i obejrzenia dwóch filmów nie mogła ona jednak zareagować inaczej niż to zrobiła.
Wszystkim tym, którzy są oburzeni wręczeniem Darii Kobiernik żółtej kartki przypomnę, że cały sport jeździecki stoi dzisiaj przed olbrzymim wyzwaniem zdobycia „społecznej licencji” na swoje istnienie.
Przypomnę o tym, że zarzuty czynione przez organizacje obrońców praw zwierząt sportom jeździeckim opierają się o tezę wszechobecnej przemocy jeźdźców wobec koni.
Podejmując więc swoją decyzję, pani Bosiacka musiała zważyć na jednej szali dotychczasowe dokonania Darii Kobiernik w dziedzinie propagowania dobrostanu koni i jej reputację, oraz na drugiej szali fakt nadużycia bata podczas zawodów, obowiązujące w Polsce przepisy jeździeckie oraz interes sportu jeździeckiego.
Ta waga mogła się przechylić tylko w jedną stronę!
Powiem szczerze, że będąc SG zawodów, gdzie doszłoby do takich samych wydarzeń, też postąpiłbym tak samo, jak pani Anna Bosiacka.
Podobne opinie usłyszałem od większości moich koleżanek i kolegów sędziów PZJ.
Niestety, pisze to ze wstydem, zdarzały się od tej reguły wyjątki. Wyjątki w postaci postów niektórych sędziów czynionych na różnych platformach internetowych wirtualnego bytu.
Nie będę tutaj cytował tych wypowiedzi czy podawał nazwisk autorów. Mam nadzieje, że przyjdzie do nich chwila, kiedy przemyślą swoje wypowiedzi w tej kwestii. Warto jednak by pamiętali, bo być może przy innych układach personalnych w KS PZJ, ktoś mógłby zastanowić się, czy podobne wypowiedzi można łączyć z byciem sędzią PZJ?
Na razie jednak osoby te mogą spać spokojnie. Dlaczego tak piszę?
Otóż pani Anna Bosiacka po podjęciu swojej decyzji o wręczeniu amazonce widocznej na filmikach żółtej kartki, powiadomiła o tym Zarząd PZJ, KS PZJ oraz komisję Dobrostanu Koni PZJ (której członkiem jest Daria Kobiernik).
Reakcja szefa KS PZJ nastąpiła dość szybko. W telefonicznej połajance SG usłyszała, sugestie, że być może nastąpiło niedopełnienie z jej strony wszystkich procedur związanych z przyznaniem złotej kartki. Na przykład: zdarzenie nastąpiło poza rejonem zawodów i czasem jurysdykcji Komisji Sędziowskiej.
Chyba nie warto tego dalej komentować.
Wrócę teraz do kwestii błędu popełnionego przez Darię Kobiernik. Czy było nim samo użycie bata lub okoliczność, w jakiej to nastąpiło?
W mojej ocenie odpowiedź brzmi: NIE. Postaram się ją uzasadnić.
Jakkolwiek „boomersko” by to nie wyglądało (tak, jestem typowym boomerem), to uważam, że bat jest jednym ze środków, z jakich korzysta świadomy jeździec w celu komunikacji ze swoim koniem. Chciałbym jednak podkreślić, że sprawa dotyczy świadomego jeźdźca, a za takiego uważam Darię Kobiernik. Jeźdźca, który wie, kiedy i jak go używać jako pomocy jeździeckiej, a nie jako środka przemocy. To naprawdę kardynalna różnica w stosowaniu bata.
Gdzie wobec tego Daria popełniła błąd kosztujący ją żółtą kartkę?
To też jest niezwykle proste. Zawody jeździeckie nie są i nie powinny być miejscem do tego typu pracy z koniem. Obcy teren i duża ilość obcych koni wokół mogły być katalizatorem do powrotu starych nawyków u trudnego w kontakcie z człowiekiem konia.
Doświadczony jeździec, taki właśnie jak Daria Kobiernik, powinien o tym pamiętać.
Dlaczego więc do tego zdarzenia doszło?
Odpowiedź na pytanie też jest prosta: ponieważ Daria Kobiernik nie jest postacią z pomnika, na który „jeździecki, polski internet” ją wsadził. Jest jak najbardziej realną postacią „z krwi i kości”!
Taką, która popełnia czasem błędy. Taką, która ma też prawo do „chwili słabości”. Na przykład z powodu panującego upału lub jakiegokolwiek innego.
Ważne dla mnie jest jednak, jak z tego błędu ktoś wychodzi. A Daria wyszła z tej sprawy z podniesionym czołem! Nie dyskutowała z SG, przyjmując nałożoną karę ze spokojem i zrozumieniem. Na jednej z platform internetowych ze spokojem i racjonalnie wytłumaczyła swoje postępowanie, przepraszając, że do niego w ogóle doszło.
Tak więc drodzy akolici tej amazonki, nie negujcie sensu kary dla niej. Podkreślajcie wszędzie sposób, w jaki Daria Kobiernik zachowała się po samym incydencie.
Bo fakt ten jasno pokazuje, że jest ona w polskim jeździectwie osobą nietuzinkową.
Ta strona używa Google reCAPTCHA. Przeczytaj więcej o polityce prywatności oraz warunkach korzystania z usług.