Sahara i polskie jeździectwo sportowe
Zestawienie razem Sahary i polskiego jeździectwa sportowego wydaje być pomysłem na tyle absurdalnym, że „na pierwszy rzut oka” autora takiego pomysłu można by posądzić o brak przysłowiowej „piątej klepki”.
Ale to tylko pozory. Pozory, za którymi kryje się historia całkiem niepiękna dla środowiska jeździeckiego związanego z tym pięknym sportem.
Ale zacznijmy od początku, lub raczej od początku tego etapu sprawy.
Sobota 2 września 2023 roku przyniosła polskiemu środowisku jeździeckiemu małe „trzęsienie ziemi”. Wyemitowany w stacji TVN24 reportaż pt. „Tajemnice stadniny w Dziemianach” pokazał skrywaną skrzętnie, choć z drugiej doskonale w końcu znaną prawdę: w Ośrodku Jeździeckim we wspomnianych w tytule Dziemianach dochodziło do molestowania seksualnego młodych kobiet.
Dopuścić się tego miał prominentny działacz Pom. ZJ oraz PZJ, Marcin P.
Przyznam szczerze, że dziwią mnie nieco komentarze jakie po emisji zaczęły do mnie docierać i jakie mogłem przeczytać pod informacjami zamieszczonymi o tym reportażu w sieci.
Przerażające, porażające, niebywałe, tragedia, nie do przyjęcia, ohydne czy zadziwiające. To najczęściej używane określenia.
Choć można zgodzić się z większością nich, to nie mogę pojąć dlaczego ma to być zadziwiające?
A niby dlaczego i dla kogo z naszego środowiska jeździeckiego te wydarzenia mogłoby by budzić zdziwienie?
Wydaje mi się, że wyłącznie dla osoby głuchej i ślepej (trudno jednak taką wyobrazić sobie w jeździectwie) lub dla takiej, która wcześniej po prostu świadomie nie chciała dopuścić do siebie oczywistych faktów, lub takiej, która prawdę ma po prostu „w wielkim poważaniu”, czyli mówiąc wprost: w czterech literach!
Dlaczego używam tak mocnych określeń?
Ano dlatego, że „bohater” przedmiotowego materiału Marcin P. jest tym samym, który w listopadzie 2014 roku będąc jednym z członków tzw „Grupy Hermanowskiej”, czyli inicjatorów odwołania wybranego dwa lata wcześniej zarządu PZJ, wszedł po Nadzwyczajnym Zjeździe Delegatów w skład nowego zarządu, zajmując w nim stanowisko wice prezesa.
Jest tym samym, który kilka miesięcy później (w 2015 roku) „zasłynął” w naszym środowisku niebywałym chamstwem, tupetem oraz pogardą dla zwykłej przyzwoitości.
To autor sposobu walki ze swoimi związkowymi przeciwnikami metodą „gumkowania”.
Jeżeli Łukaszu masz jeszcze jakiekolwiek złudzenia dotyczące czy to okrągłych stołów z radą czy zwykłej możliwości koegzystencji z nimi to ja ich nie mam, na walnym trzeba ich wygumkować.W związku z czym na najbliższym Zarządzie zaproponuję przenieść działania w przypadku na razie tylko Sałackiego na inne obszary tj. sejmik i samorządy – uderzymy go w to co boli najbardziej – kasę i poparcie lokalnego zaplecza politycznego, nikt nie popiera malwersantów, straci dotacje na klub z UM to może zacznie myśleć.
Oto treść maila, autorstwa Marcina P., ówczesnego wiceprezesa PZJ, jaka przez pomyłkę wyciekła do publicznej wiadomości.
Pan wiceprezes zarządu PZJ, Marcin P. nie widział możliwości koegzystencji ze statutowym organem kontroli wewnętrznej w Związku i chciał go zlikwidować!
Ale to nie wszystko. Kiedy sprawa „gumkowania” wstrząsnęła środowiskiem jeździeckim, Marcin P. korzystając z przewagi jaką dawało mu zajmowane stanowisko, opublikował na internetowej stronie PZJ dwa dokumenty zawierające kłamliwe informacje szkalujące swojego adwersarza z Rady PZJ, pana Andrzeja Sałackiego.
Metody pracy w Związku stosowane przez Marcina P. kosztowały go 18 maja 2015 roku utratę stanowiska wiceprezesa PZJ (sam złożył rezygnację podczas Zjazdu).
Czy to był koniec kłopotów Marcina P. z prawem i z normalnymi relacjami związkowymi?
Nie. Tak się nie stało, bowiem w lipcu w 2018 roku Marcin P. został aresztowany na 3 miesiące z zarzutem o molestowanie seksualne dwóch kobiet (osób już pełnoletnich w chwili wydawania w tej sprawie wyroku przez sąd pierwszej instancji).
Kwestia ta stała się w środowisku bardzo głośna, a „stajenne jaskółki” w kuluarach zawodów jeździeckich zaczęły poćwierkiwać, o tym, że nie były to odosobnione przypadki. „Jaskółki ćwierkały”, że suto podlewane alkoholem imprezy towarzyskie w Dziemianach wielokrotnie tak się kończyły.
Oczywiście tego typu głosy nie można traktować zbyt poważnie.
Za łatwo bowiem przychodzi nam rzucanie takich pseudo informacji, które chyba bardziej leczą kompleksy ich autorów niż przybliżają kogokolwiek do prawdy.
Co by jednak nie mówić o tym zjawisku, powinno ono chyba wzbudzić w najbliższym otoczeniu Marcina P. pewną ostrożność.
Czy tak się stało? Późniejsze zdarzenia dobitnie pokazują, że nie.
Tymczasem sprawa z powództwa cywilnego wytoczona Marcinowi P. jeszcze w 2015 roku przez pana Andrzeja Sałackiego rozstrzygnięta została wyrokiem wydanym 3 lutego 2020 roku przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Żoliborza IV Wydział Karny. Wyrokiem, w którym sąd uznał Marcina P. winnym umyślnego działania w dniu 3 kwietnia 2015 roku, które było pomówieniem LKJ Lewada Zakrzów.
Po złożonych przez obydwie strony odwołaniach wyrok ten został podtrzymany 27 października 2020 roku przez Sąd Okręgowy w Warszawie IX Wydział Karny Odwoławczy.
Marcin P. ma więc od 2020 roku na swoim koncie prawomocny wyrok. Wyrok za niegodne zachowanie wobec jednego z członków PZJ, za wykorzystywanie swojego stanowiska w Związku w nagonce na niepokornego Andrzeja S.
Czy fakty te spowodowały ostracyzm w środowisku jeździeckim wobec takiej osoby ?
Nic bardziej mylnego.
Żądna rewanżu po przegranych w grudniu 2016 roku wyborach ekipa sięgnęła ponownie po „usługi” Marcina P., by zdobyć władzę w PZJ we wrześniu 2021 roku podczas Zjazdu Sprawozdawczo – Wyborczego Delegatów PZJ w Boszkowie (Wielkopolska).
Wszak biegłość w walce o „władzę” Marcina P. była dla nich wartością nadrzędną.
Czy późniejsze osadzenie Marcina P. w roli kreatora polityki szkoleniowej PZJ przez wybrany w Boszkowie zarząd PZJ było „spłaceniem” wobec niego „wyborczego długu”?
Być może.
Wielu szkoleniowców praktyków tak właśnie interpretowało powierzenie mu przez zarząd stanowiska Koordynatora Zarządu ds. Szkolenia.
Nominacja ta doprowadziła do tego, że ze współpracy z PZJ w charakterze Szefa Wyszkolenia zrezygnował ceniony przez większość jeździeckich szkoleniowców Maciej Wojciechowski. Człowiek, który pokazał swoją merytoryczną wartość jeździeckiego szkoleniowca będąc wcześniej trenerem Kadry Narodowej skoczków w kategorii seniorów.
Próba odwołania Marcina P. z funkcji Koordynatora ds. Szkolenia jaką podjął w tej sytuacji prezes zarządu PZJ, Oskar Szrajer wsparty przez członka zarządu PZJ odpowiedzialnego za sport profesjonalny, Huberta Kierznowskiego, skończyła się wybuchem konfliktu pomiędzy prezesem i prowadzonym przez niego zarządem. Marcin P. w grudniu ubiegłego roku złożył rezygnację z pełnienia swojej funkcji i rezygnacja ta został przyjęta.
Gest ten okazał się o tyle pustym, że pomimo tego faktu Marcin P. dalej brał udział w pracach KKS i dalej w nim „rozdawał karty”.
Punktem kulminacyjnym konfliktu związanego z Marcinem P. był związkowy pucz grupy sprawującej w PZJ władzę i „wygumkowanie” Oskara Szrajera podczas majowego Zjazdu Nadzwyczajnego w Warszawie.
Pan Hubert Kierznowski „okazał skruchę” i wrócił na łono zarządu zachowując swoje stanowisko.
Spróbuję teraz uporządkować nieco kolejność wydarzeń, które zakończyły się głośną na cały kraj „aferę”. Aferą, jaka dzisiaj sprowadza polskie jeździectwo „do parteru”. Najlepszym chyba sposobem by to zrobić, jest sporządzenie kalendarium kluczowych wydarzeń:
- rok 2014 – listopad, Marcin P. po próbie wywrócenia Związku zostaje wice prezesem zarządu PZJ
- rok 2015 – Marcin P. próbuje w haniebny sposób wywierać naciski na niepokornych i samodzielnie myślących członków Rady PZJ – organu kontroli wewnętrznej PZJ. Po negatywnej reakcji środowiska na takie metody rezygnuje w maju z zajmowanego stanowiska w zarządzie PZJ.
- rok 2018 – na jaw wychodzi kolejne haniebne zachowanie Marcina P. Tym razem został aresztowany na 3 miesiące i postawiono mu zarzut molestowania seksualnego dwóch młodych kobiet
- rok 2020 – sprawa z powództwa cywilnego wytoczona Marcinowi P. za działania z roku 2015 kończy się wyrokiem skazującym
- rok 2021 – Marcin P. czynnie uczestniczy w procesie przejmowania PZJ przez obecną ekipę. Ich „łupem” stają wszystkie organy władzy związkowej
- rok 2023 – w maju Marcin P. wraz ze swoją ekipą skutecznie „wygumkowują” niepokornego prezesa Oskara Szrajera
w czerwcu tego roku Marcin P. zostaje skazany przez sąd I instancji w sprawie o molestowanie
Kiedy 2 września 2023 roku dochodzi do publikacji reportażu „Tajemnice stadniny w Dziemianach” członkowie obecnego zarządu PZJ są zdumieni i zaskoczeni.
Jak to możliwe???
Nie znali wyżej przedstawionych faktów? Nie czytali korespondencji jaka z pewnością trafiała do biura PZJ w sprawie Marcina P. ?
Choćby tej z sądu, powiadamiającej w czerwcu o wyroku pierwszej instancji?
No tak, korespondencji w tej sprawie „nie było”. Przynajmniej nie ma o niej żadnego śladu w dzienniku poczty przychodzącej do biura PZJ.
Być może gdyby taki dziennik był prowadzony, to jednak ślad taki by był?
Niemniej jednak już 4 września członkowie zarządu w swoim komunikacie zapewniają środowisko jeździeckie, że”
„nie ma w naszym Związku tolerancji dla zachowań destrukcyjnych, krzywdzących innych, mogących być odbierane jako mowa nienawiści, czy zachowania dyskryminacyjne, noszące znamiona molestowania, czy przemocy na tle seksualnym, religijnym, czy rasistowskim. Nieustannie doskonalimy własne zasady i procedury tak, by umożliwiały wczesne wykrywanie tego rodzaju przypadków i odpowiednią reakcję.”
„zapewniamy, że nie ustajemy w wysiłkach, by wszystkie problemy, które nieuchronnie mogą pojawić się w tak dużej i rozległej organizacji, były rozwiązywane sprawnie, transparentnie i z jak największą pieczołowitością.”
„Z ogromnym niepokojem przyjęliśmy informacje przedstawione w materiale programu “Superwizjer”, a które, choć związane z jedną osobą, dotykają całego naszego środowiska. Wyjaśnieniu sytuacji nadaliśmy absolutny priorytet. Deklarujemy pełną współpracę oraz zobowiązujemy się do przeprowadzenia dokładnego i transparentnego śledztwa w tej sprawie. Będziemy w pełni współpracować z uprawnionymi do działania w takich przypadkach organami, przede wszystkim z prokuraturą i policją. Bezpieczeństwo uczestników szkoleń jest dla nas priorytetem.
Jest tam jeszcze o powoływaniu „speckomisji”, której zadaniem będzie zbadanie zdarzeń , które rozegrały się w Dziemianach i tego rodzaju górnolotne farmazony.
Mówiąc wprost słowa, słowa … słowa.
Niezmiernie łatwo przychodzą i choć jest ich dużo, nie niosą one za sobą żadnej wartości merytorycznej. Przeciwnie, niosą zwątpienie w szczerość intencji ich autorów.
Członkowie zarządu PZJ piszecie o braku „tolerancji dla zachowań destrukcyjnych,etc, etc” oraz o „nieustannym doskonaleniu własnych zasad i procedur tak, by umożliwiały one wczesne wykrywanie tego rodzaju przypadków i odpowiednią reakcję”. Pięknie.
Gdzie są jednak te doskonalone zasady i procedury, gdzie wczesne wykrycie tej sprawy, skoro reagujecie dopiero po emisji materiału w stacji TVN?
„Deklarujemy pełną współpracę oraz zobowiązujemy się do przeprowadzenia dokładnego i transparentnego śledztwa w tej sprawie.” – naprawdę sądzicie, że ktokolwiek samodzielnie myślący da się nabrać na ten nic nie znaczący słowotok?
Czas na Waszą pełną współpracę z „z uprawnionymi do działania w takich przypadkach organami, przede wszystkim z prokuraturą i policją.” minął w chwili skierowania przez stosowną prokuraturę aktu oskarżenia w tej sprawie do sądu. To śledztwo zostało już zakończone bez Waszego udziału. Bicie piany i rzucanie „słów na wiatr” tego faktu nie zmieni.
Czy przewodniczącym speckomisji do spraw zbadania wydarzeń w Dziemianach zrobicie swojego człowieka do spraw trudnych, byłego dzielnego koordynatora zarządu ds. szkolenia, czyli Marcina P.?
Można by tak przeanalizować każde zdanie Waszego żenującego komunikatu. Zostawię to jednak, bo Wasz komunikat nie zawiera naprawdę nic wartościowego.
Jeszcze tylko jedna kwestia. Czy naprawdę chcecie drodzy członkowie zarządu PZJ skierować sprawę Marcina P. w kierunku „choć związane z jedną osobą, dotykają całego naszego środowiska”???? Naprawdę sądzicie, że to przejdzie?
Ja się na to nie godzę.
I myślę, że większość ludzi w naszym środowisku myśli podobnie.
Zarzuty postawiono nie „całemu naszemu środowisku” a jednemu z Was, Marcinowi P.!!!
To nie „całe nasze środowisko” zostało uznane winnym i skazanie w sądzie pierwszej instancji za molestowanie kobiet. To osiągnięcia jednego z Was, Marcina P.!!!
Podobnie jak Wy myślą członkowie zarządu Pomorskiego Związku Jeździeckiego.
Już 3 września zarząd Pom.ZJ „w związku z pojawiającymi się doniesieniami medialnymi” przyjął rezygnację Marcina P. z zajmowanej funkcji członka Komisji rewizyjnej Pom.ZJ.
Jest to jawny dowód nieznajomości przez członków tego ciała swojego Statutu o raz stanu prawnego jaki dotyczy pracy stowarzyszenia, którym ów zarząd kieruje.
Otóż szanowni członkowie tego szanownego ciała: Komisja Rewizyjna Waszego Związku jest z mocy polskiego prawa ciałem niezależnym od zarządu, czyli od Was.
Nie Wy to ciało powoływaliście i to nie do Was należy przyjmowanie rezygnacji od jego członków. A jednak Wy nawet podjęliście w tej kwestii swoją uchwałę!!!
To po pierwsze.
Po drugie, byliście uprzejmi w swoim komunikacie, w jego pierwszej, opublikowanej również na stronie www.swiatkoni.pl wersji, zawrzeć taką informację:
Władze Związku stoją na stanowisku, że niezależnie od tego, iż sprawy obyczajowe stanowią prywatną sprawę zainteresowanego,(…)”
Patrząc na skład osobowy Waszego zarządu nie mogę wprost uwierzyć, że byliście w stanie coś takiego przekazać do publicznej wiadomości!
Otóż Wasz komunikat nie mógł być stanowiskiem „Władz” Waszego Związku. Władzami są bowiem (zgodnie z §17 Waszego Statutu):
1.Walne Zebranie
2. Zarząd
3. Komisja Rewizyjna.
Nikt Wam przecież nie dał plenipotencji do wypowiadania się w imieniu Walnego Zebrania oraz Komisji Rewizyjnej! A jednak to zrobiliście!
Cynizm i tupet Waszego stanowiska o tym, że „sprawy obyczajowe stanowią prywatną sprawę zainteresowanego” poraziły chyba Was samych, bo dzień później wyrzuciliście z komunikatu te słowa. I słusznie!!!!
Niemniej jednak w wirtualnej przestrzeni internetu nie jest tak prosto wymazać swoje działanie.
Tak więc szanowni członkowie zarządu PZJ oraz zarządu Pom.ZJ:
nie chowajcie teraz „głowy w piasek” i nie ośmieszajcie się swoim komunikatami.
Piasków Sahary nie starczy byście mogli dzisiaj zakopać niewygodne dla was fakty.
Członkowie zarządu PZJ korzystając z usług Marcina P. podczas przejmowania Związku w Boszkowie w roku 2021 oraz rugując ze swojego grona pana Oskara Szrajera podczas Nadzwyczajnego Zjazdu jaki się odbył w maju tego roku w Warszawie, doskonale znali przeszłość swojego kolegi. Doskonale wiedzieli, że ma już na swoim koncie jeden wyrok skazujący za haniebne postępowanie w stosunku do członka naszej społeczności! Doskonale wiedzieli, że zagrożony jest on kolejnym wyrokiem za kolejne haniebne zachowanie. Tym razem w stosunku do kobiet.
Jednak nie przeszkadzało to im w niczym. Wszak ważniejsze było „zwycięstwo” i całkowite przejęcie Związku.
A prawo i jego przestrzeganie?
Ludzie ci swoim członkostwem z zarządzie PZJ pokazują dobitnie, że ten aspekt mają w głębokiej pogardzie, bowiem cały skład zarządu PZJ zasiada w nim z naruszeniem polskich norm prawnych.
Ustawa o sporcie – pisałem o tym tutaj.
Co więc powinni zrobić w tej nieprzyjemnej sprawie członkowie obydwu zarządów by zachować twarz i postąpić z honorem?
Wyjście w obydwu przypadkach jest tylko jedno:
zwołanie Nadzwyczajnego Zjazdu w celu przyjęcia ich rezygnacji i ogłoszenie ponownych wyborów.
Ta strona używa Google reCAPTCHA. Przeczytaj więcej o polityce prywatności oraz warunkach korzystania z usług.